biuro@kamtechcnc.pl -
zapytania techniczne
zamowienia@kamtechcnc.pl - obsługa zamówień
+48 693-272-609
pracujemy od 8:00 do 16:00 pon.-pt.
Wdowin 28, 97-403 Drużbice
Informacje
Kamil
Cześć.
To pierwszy wpis na tym blogu i od razu z grubej rury – temat, który od czterech lat przewija się przez moje życie i warsztat, i który z czasem stał się czymś więcej niż tylko techniczną ciekawostką. Mowa oczywiście o fotowoltaice. Kiedy zaczynałem, nie sądziłem, że aż tak wciągnie mnie ten temat. A jednak. Dziś prąd ze słońca to dla mnie codzienność. Ale zanim stało się to normą – była masa prób, błędów, decyzji i sporo nauki.
Cztery lata temu założyłem pierwszą własną instalację PV – niewielką, ale wystarczającą, żeby zacząć. Cztery panele po 450W każdy, połączone szeregowo-równolegle, dawały razem maksymalnie około 100V napięcia i 20A prądu. Prosto, funkcjonalnie, bez zbędnych bajerów. To był mój pierwszy krok w stronę niezależności energetycznej – krok, który zrobiłem sam, od A do Z.
Energia trafiała do kontrolera ładowania Epever 5415AN – solidna jednostka, która ogarniała temat z precyzją, jakiej oczekuję od sprzętu. Bezpieczeństwo ładowania, monitoring, stabilność działania – wszystko działało tak, jak trzeba. Do tego dwa akumulatory SIAP 6PT110 (110Ah każdy), połączone szeregowo – dawały 24V i sensowną pojemność do wykorzystania wieczorem czy w pochmurne dni. Na tamten moment – wystarczająco.
Wszystko zasilała przetwornica GC 2000W/4000W 24V. Dzięki niej mogłem pracować z napięciem 230V – dokładnie takim, jak w domu. Oświetlenie, elektronarzędzia, ładowarki, bojler a nawet pralka – wszystko zasilane ze słońca. I powiem jedno: uczucie, kiedy odpalasz narzędzia w warsztacie i wiesz, że nie płacisz ani grosza za prąd – bezcenne. To nie magia. To technologia, która działa – jeśli wiesz, jak ją ogarnąć.
Teoretycznie: 2 kWp x 8 godzin = 16 kWh dziennie. W praktyce: średnio 5 kWh produkcji, czasem więcej. Problem? Magazynowanie. Energię można wyprodukować całkiem sporo, ale przechować ją efektywnie – to zupełnie inna historia. I to był (i nadal jest) mój największy temat do ogarnięcia. Rozbudowa banku energii była oczywista – i powiem o niej więcej w kolejnych wpisach.
Ten blog nie będzie miejscem na marketingowy bełkot czy kolorowe obietnice. Będzie o praktyce, o realnych danych, o rozwiązaniach, które działają – i o tych, które mnie zawiodły.Z czasem opowiem o tym, jak rozbudowywałem instalację, jak zmieniały się moje potrzeby, co się sprawdziło, a co było totalnym pudłem.
Jeśli masz pytania – pisz. Masz własną instalację? Tym lepiej. Porozmawiajmy :)
Do następnego.